25 lat temu. Mniej więcej wtedy rodzice zabrali mnie po raz pierwszy na wakacje w miejsce, które już na zawsze zostało naszą letnią przystanią. Każdemu wyjazdowi towarzyszył pewien rytuał. Odwiedziny w pobliskim mieście i wstąpienie do lokalnej księgarni.
Kilka dni temu. Warszawskie Targi Książki. Pewne rytuały nigdy nie umierają.
Księgarni z mojego wakacyjnego miasta od kilku lat nie ma już w dawnym miejscu. Została przeniesiona. Do mniejszego lokalu gdzieś na uboczu. Choć klimat nieco się zmienił i czuję, że to nie do końca to samo, nadal lubię do niej zaglądać.
Tak samo lubię łazić po targach.
To są moje rytuały. Krążenie wśród książek. Chłonięcie ich specyficznej aury. Tak, tak – możesz się śmiać, ale książki mają swoją aurę. Jeżeli pukasz się w czoło – znaczy nigdy żadnej nie miałeś w ręku. No, może i miałeś, ale nie trzymałeś jej… szczerze.
Albo, niestety, całkowicie pochłonęły Cię współczesne tendencje. Może i czytasz dużo książek. Może sporo wśród nich spacerujesz. Ale całkiem prawdopodobne jest, że kupujesz je głównie przez internet. A na spotkania umawiasz w Empiku.
Nie zrozum mnie źle – to są bardzo wygodne drogi pozyskiwania lektur i obcowania z książkami. Nie okreslam ich jako złe. Ba, uważam, że każdy sposób prowadzący człowieka do lektury jest dobry. Sama korzystam również z wcześniej wspomnianych.
Nie da się jednak ukryć, że brakuje im aury. Aury intymności. Swoistego połączenia ze światem, w którym dominuje ta właśnie pasja.
Wchodzę do swojej wakacyjnej księgarni. Pamiętam – drzwi na lewo. Takie białe, jak w starych mieszkaniach. Zaraz za nimi kasa i znajoma pani, która uśmiecha się do każdego gościa. Może to dziwne, ale jestem pewna, że robi to całkowicie szczerze. Co jakiś czas podchodzą do niej ludzie. Nie tylko po to, żeby zapłacić za książki. Chcą pogadać. Prowadzą niezwykle ciekawe dyskusje, a mi – małej dziewczynce – wydaje się, że wiedzą wszystko. Są najmądrzejsi na świecie. Nie przeszkadzam im, bo te mądrości jeszcze przede mną. Zanurzam się w półkach i czas przestaje dla mnie istnieć. Muszę obejrzeć każdą książkę. Księgarnia nie jest wielka, ale dla mnie stanowi ogromny świat, w którym mogę zrealizować każde pragnienie. Bardzo rzadko wychodzę bez żadnej zdobyczy. Mój tata za każdym razem przypomina, że książkę kupi mi zawsze. Ale jeżeli zdarza się, że niczego sobie akurat nie wybiorę, nigdy nie jest to czas stracony. Samo przebywanie wśród półek uginających się od książek okazuje się niezwykle cennym doświadczeniem.
Wiesz, że jeżeli wychowasz swojego dzieciaka w domu wyłożonym książkami, będzie je w przyszłości chłonąć garściami? Nie musisz mu nawet tych książek wciskać do czytania. Sam się w końcu nimi zainteresuje. Będzie kopiował Twoje zachowania. Bierz je jak najczęściej do łapy albo wystawaj przez regałami, a sam się przekonasz.
Mój tegoroczny spacer po WTK przywołał dotychczasowe doświadczenia. Jasne – to nie kameralna księgarnia tylko ogromna marketingowa machina. Ale tu również są stosy książek. Mija się ludzi w najróżniejszym wieku. Ma się świadomość, że podzielają tę samą pasję. Można z nimi pogadać. Można pogadać z samymi autorami. Wziąć udział w ciekawych panelach. Wyszłabym z tej imprezy szczęśliwa – bo przepełniona aurą książek – nawet gdybym niczego nie kupiła. No ale nie byłabym sobą bez zostawienia kasiory u ulubionych wydawców. A zostawiam ją nawet, jeżeli nie mam palących potrzeb. Choćby w imię uznania dla danej twórczości.
Pokrzepiło mnie, że nawet w taki czwartek w środku dnia ci wiecznie zapracowani ludzie mieli czas, żeby przyjść i połazić wśród książek. Dla mnie to nie problem – mogę sobie robić co i kiedy chcę. Ale oni? Toż ciągle narzekają, że ich szef z korpo wypuścić nie chce.
A tu jednak jak się chce, to można. I wiele osób chce. Tyle się mówi o nieczytaniu książek przez nasz drogi naród. Dobra, faktycznie ci nieczytający są słabi, ale przecież szkoda czasu na przejmowanie się nimi. Wolę zainteresować się tymi, którzy czytają – a jak już czytają to na potęgę. I zrobić coś dla tych, których jeszcze czytaniem można zainteresować. Najlepiej od małego.
Czasami tęsknię za swoimi ulubionymi księgarniami. Tak się złożyło, że wszystkie są setki kilometrów ode mnie. Ale mam świadomość, że trendy się zmieniają. Że teraz o książkach gada się głównie w internecie. Ale to dobrze. Wieść o nich będzie się niosła jeszcze dalej.
Zajrzyj sobie przy okazji do raportu portalu Lubimy Czytać:
Sporo wspomnianych tu zjawisk jest w nim ujętych dużo szerzej. Warto odnawiać dyskusje na ich temat. Chociażby przy okazji targów takich jak WTK.
Nawet moja pierwsza w życiu lektura znalazła się w zestawieniu. Kiedyś bawiliśmy się z Tomkiem wśród kangurów, dzisiaj ganiamy w wyobraźni za horkruksami. No i super. Oby jak najczęściej.
– Dziecko, na fajki to ja Ci nie dam, ale możemy skoczyć do księgarni.