Coś w końcu trzeba z nim w Dzień Bachora zrobić.
Dobra wiadomość jest taka, że opcji jest wiele. Zła – że każda kończy się tak samo.
Popatrzmy. Jednym z najprostszych wyjść jest kupienie mu czegoś fajnego. Dzisiaj to już pewnie trzeba celować w elektronikę, ale jest szansa, że spodoba mu się też mniej wirtualna acz nadal wypasiona zabaweczka. Ja na przykład miło wspominam lalki Barbie, klocki Lego i Playmobile. Nieśmiertelne marki, które jeszcze długo będą się sprawdzać. Niestety niezależnie od tego, czy sprawisz dziecięciu konsolę, grę czy taką właśnie zabawkę, bardzo łatwo jest całą operację źle rozegrać. Zwłaszcza, jeżeli stosujesz ten chwyt zbyt często. Dzieciak się przyzwyczaja i nabiera postawy roszczeniowej. Stąd już tylko jeden krok do awantury w sklepie i żądania kupienia nowej serii klocków ninja. Oraz pojawienia się w Twojej głowie myśli: „cóż za niewdzięczny urwipołć!”. Chociaż to akurat żadna Ameryka. Dzieciaki generalnie przez długi czas są cholernie niewdzięczne. Deal with it.
Okej, a co jeśli nie chcesz swojego miotu rozpuszczać drogimi prezentami? Zawsze możesz go gdzieś zabrać. Tutaj wyjścia są dwa. Pierwsze mocno ryzykowne, ponieważ uwzględnia innych ludzi. Chodzi o wyjście do fajnych znajomych albo w czaderskie miejsce. Tylko co z tego, skoro wczoraj wielbiony wujek albo ciocia dzisiaj akurat nie przypasuje. A natłok rozrywek w parku, do którego poszliście nie odwróci uwagi od nagłego ataku histerii. Obciach gotowy.
Możesz spróbować go uniknąć wywożąc dzieciaka w jakieś ustronne miejsce. Nie, nie związuj go i nie zakopuj na pustyni. Tak, wiem, że czasami masz ochotę. Na razie ogranicz się do wspólnego spaceru. Dobrze jest młodego od wczesnych lat zapoznać z pięknem przyrody. Żeby potem nie mówił o wszystkich ptakach, że to drony. Wycieczkę warto też urozmaicić. Wybierz na przykład szukanie skarbów. Zajęcie niezwykle ciekawe, ale nie ciesz się tak od razu. Niezależnie od stopnia jego atrakcyjności, może w końcu dojść do znudzenia. Dzieciarnia to tak mało kiedy długo skupia się na jednej czynności. Jest bardzo prawdopodobne, że utkniesz w środku lasu z małym potworem drącym się wniebogłosy: „du dom, du dom!” (to mój autorski tekst wymyślony za młodu). Wziąłeś łopatę…?
Cóż, o niewdzięczności już wspominałam.
Jest też opcja zostania w domu: czytania bajeczek, rysowania, grania w planszówki. Przykro mi to mówić – efekt będzie identyczny.
No i co Ty, biedaku, masz z tym swoim dzieciakiem zrobić? Ano właśnie to wszystko i jeszcze więcej. Najlepiej nie tylko dzisiaj ale codziennie. Trudno – musisz zagryźć zęby i być dzielny. Pociesz się, że jeżeli wszystko dobrze pójdzie (czytaj – będziesz dobrym rodzicem), kiedyś nastąpi uchlust wdzięczności.
A Ty, bachorze, pamiętaj, że dla swojego rodzica do końca życia będziesz dzieckiem. I musisz kiedyś do owej wdzięczności dojrzeć. Docenić wycieranie tyłka, wszystkie dary i znoszenie awantur.
Właśnie tego w dzisiejsze święto Ci życzę.
A teraz idź i spraw dziecku jakiś prezent. Tak, sobie też możesz.
P.S. Przy pisaniu tego tekstu nie ucierpiało żadne dziecko. Wszystkie są szczęśliwe i takie pozostaną. Wcale niezakopane w lesie. Słowo harcerza. (Hm… Czy ja kiedykolwiek byłam w harcerstwie?)