– Tato, tato, czy dzisiaj znajdziemy bursztynową komnatę?
Opowieści o tej obsesji żądnych chwały kopaczy skarbów spędzały mi w dzieciństwie sen z powiek. Podczas każdej wyprawy z moim tatą, miałam cichą nadzieję, że brzęczenie wykrywacza w końcu wskaże miejsce ukrycia niewyobrażalnych bogactw.
– Patrz Podlich [tata rzadko mówi do mnie po imieniu], mamy kolejną łuskę do kolekcji.
Tia… Bursztynowej komnaty nigdy nie znaleźliśmy i nie łudź się, że Ty tego dokonasz. Nadal jednak możesz zostać poszukiwaczem skarbów. I od czasu do czasu, po cichutku wyobrażać sobie, że szukasz zaginionych fortun ludzkości.
Jest taka fajna zabawa. Geocaching.
Polega na szukaniu ukrytych „skrzynek” – keszy (najczęściej są to plastikowe lub szklane pojemniki), wymienianiu zamkniętych w nich fantów i wpisywaniu swoich dokonań do dzienników. Jest kilka rodzajów takich skarbów – oprócz wymagających dotarcia w określone miejsce i znalezienia skrytki, możesz natknąć się na łamigłówki wymagające wysilenia mózgownicy. Albo zadania złożone z kilku skrzynek rozsianych na danych obszarze. Im bardziej kreatywny założyciel kesza, tym więcej kombinacji Cię czeka. To samo tyczy się zawartości – nigdy nie wiesz, na co trafisz. I choć grubych hajsów raczej nie znajdziesz, szybko pojmiesz, że tutaj liczy się fun.
Żeby dotrzeć do upragnionych skarbów w większości przypadków potrzebne Ci będzie urządzenie z GPS-em. W dzisiejszych czasach o to nie trudno, bo najprawdopodobniej posiadasz jakiś mniej lub bardziej wypasiony smartfon. Skrzynek szuka się za pomocą koordynatów, które wklepujesz do swojego urządzenia/programu lub ściągasz gotowy pliczek. Oczywiście z częścią keszy poradzisz sobie „na piechotę” – możesz wędrować z mapą a za punkty odniesienia mieć zdjęcia zrobione przez założyciela.
Bogatą bazę skrzynek znajdziesz na dwóch największych polskich stronach: Opencaching.pl i Geocaching Polska. Jak już będziesz tam buszował, przejrzyj sobie kesze założone przeze mnie. Możesz też np. udać się w wyprawę szlakiem Linii Mołotowa, której okeszowaniem zajmowałam się z rodziną i znajomymi, a fajny opis skrytek znajdziesz tutaj.
Do sprzętu i aplikacji obiecuję powrócić w osobnym wpisie.
Tak naprawdę w całej tej zabawie najfajniesze jest łażenie. Szukanie. Poznawanie nowych miejsc. Ileż to ja już obiektów widziałam, do których prawdopodobnie inną drogą bym nie dotarła.
Rusz tyłek, przygoda czeka!
Na koniec zachęta – bywają też bardzo wypasione kesze: