Mam nadzieję, że jesteś pogodzony z faktem, iż nigdy w życiu nie zdołasz przeczytać nawet promila całego stosu książek, o których śnisz po nocach. Jak troszeczkę złagodzić ten ból egzystencji, dowiesz się z mojego wpisu zatytułowanego Bierz te książki garściami, czyli jak czytać więcej. Ale skoro już tak brutalnie zderzamy się z rzeczywistością, to przypomnę, że przecież do tego wszystkiego dochodzi skarbnica słowa pisanego nieposiadająca dna – internet.
No dobra, skarbnicą to ten internet będzie, jak go trochę ogarniesz. Bo powiedzmy sobie szczerze, że bez tego jest zwykłym śmietnikiem.
Zatem do dzieła.
Dzisiaj nie będę polecać stosu aplikacji i wtyczek do tego służących. Skupię się na jednym prostym i przejrzystszym rozwiązaniu, które pomoże Ci zgromadzić na kupie warte uwagi artykuły. I przeczytać je w spokoju bez różnego rodzaju przeszkadzajek.
Czytanie bezpośrednio na stronach internetowych jest nieefektywne i upiornie męczące. Zamiast zagłębić się w to co czytasz, przelatujesz wzrokiem po ekranie i gucio z tego wszystkiego wychodzi. A co, gdybyś z najważniejszych artykułów mógł sobie sklecić coś na wzór książki? Czysty tekst na ekranie wciągnie Cię dużo bardziej. Na czytniku to już w ogóle raj na ziemi.
Możesz czegoś takiego dokonać za pomocą Instapapera.
Służy on do wyciąganie ze stron www ich treści. Możesz sobie wrzucić do zakładek dwa buttony i po prostu konwertować artykuły i czytać w locie, albo zapisywać na swoim koncie. Masz je wtedy w jednym miejscu, dzięki czemu fajnie takie zbiory czyta się w aplikacji mobilnej lub na Kindle’u. To ostatnie rozwiązanie jest najwygodniejsze, bo dodatkowo możesz sobie ustawić okresową wysyłkę jednego pliku, w którym będziesz miał swój najnowszy zbiór artykułów.
Do tego wszystkiego dochodzi funkcja podkreślania fragmentów (które także gromadzone są w jednym miejscu) oraz dzielenia się swoimi skarbami poprzez sieci społecznościowe lub mailowo. Istnieje także możliwość przerzucenia artykułu do Evernote’a. Na deser masz możliwość importowania zbiorów z Readability oraz Pocketa oraz w drugą stronę – eksportowania ich do plików .html i .csv. A gdybyś zechciał podzielić się zalajkowanymi artykułami (takimi, które oznaczasz serduszkami – ale słitaśnie) w jeszcze inny sposób, możesz ustawić swój profil na publiczny i podrzucić linka ludzkości (zobacz, jak to wygląda u Neiry).
Całość jest prosta jak koncepcja cepa, więc myślę, że spokojnie ogarniesz. I będziesz miał z tego masę pożytku.
Także idź zrobić porządek w wirtualnych odpadkach. Brzmi prawie jak bycie „eko” – takie modne w dzisiejszych czasach…