Niech no ja zerknę w kalendarz. Mamy wtorek, a w przestrzeni nadal unosi się jakiś nieznośny pomruk… Czyżby echo Twoich poniedziałkowych jęków, że ten tydzień śmiał się rozpocząć?
Kiedyś przeprowadzono takie badania, które wykazały, że w poniedziałki popełnianych jest o kilka procent więcej samobójstw niż w pozostałe dni. Zwalano to – mówiąc w skrócie – na karb zbyt intensywnego rozmyślania o swoim życiu, które zderzało się z weekendowym rozluźnieniem. Słuchając niektórych osób w swoim otoczeniu nawet mnie to nie dziwi. Kumulacja Twoich, Twoich i Twoich utyskiwań może naprawdę doprowadzić człowieka do stanu niepoczytalności. A podobno robisz to średnio kilkanaście minut w ciągu całego poniedziałku i to wyłącznie z powodu że… jest poniedziałek.
Słuchaj, a czy Ty w ogóle wiesz, dlaczego jęczysz? Dlaczego poniedziałek to tragedia, wtorek bagno po pas, środa po kolana i ewentualnie dopiero w czwartek widać zarys kostek, bo podciągnąłeś się o gałąź zwaną piątuniem? Spokojnie, nie musisz błagać, już Ci mówię. Tylko, niestety, nie jest to miła wiadomość. Otóż – w związku z tym, że takie przypadki stanowią większość – sam sobie jesteś winien. Win tych może być mnóstwo. Pozwól, że wypunktuję Ci kilka:
- bezmyślnie słuchasz ludzi naokoło siebie i jak masa narzeka, to przecież też musisz;
- pozwalasz, żeby Twój mózg tworzył złe nawyki;
- żyjesz według narzuconych schematów;
- stawiasz przyjemności na piedestale, do którego nie wolno Ci na co dzień sięgać;
- wpędziłeś się w środowisko, które przesłania jakiekolwiek pozytywy;
- szukasz atencji poprzez użalanie się nad sobą;
- nigdy nie poświęciłeś pięciu minut na zastanowienie się, co Cię w życiu cieszy;
- wiesz, co Cię cieszy, ale z jakiegoś – nawet dla największych mędrców świata – niezrozumiałego powodu robisz coś dokładnie odwrotnego;
Czyli po prostu gdzieś dałeś ciała.
I nawet Ci powiem, gdzie. Zakładając, że jesteś zdrową istotą ludzką, muszę stwierdzić, że wszystko wynika z Twojego nastawienia. A ono wypływa z Twojej głowy. Wystarczy przestawić w niej parę trybików, żeby cieszyć się nawet z poniedziałków. Zdziwiłbyś się, jakie to łatwe. No ale musisz sam spróbować.
Co zatem możesz zrobić, żeby na Twojej twarzy częściej gościł banan? I żeby moje uszy nie cierpiały na dźwięk Twoich narzekań?
1. Przestań uzewnętrzniać swoje niezadowolenie
Musisz sobie uświadomić, że takie poniedziałkowe narzekanie najczęściej jest tylko narzekaniem. Nie niesie ze sobą żadnych treści. Po co więc je potęgujesz poprzez wypowiadanie na głos albo wrzucanie obrazków na Facebooka? Żeby inne marudy zaczęły Ci przyklaskiwać? Super plan – naprawdę. Może spróbuj raczej raz, drugi, trzeci tuż przed wydaniem jęku pomyśleć sobie: a nie, dzisiaj przeżyję bez „cholera, znowu poniedziałek”. W pewnym momencie zauważysz, że jęk niewydany, to jęk po prostu zapomniany.
2. Znajdź przynajmniej jeden pozytywny punkt zaczepienia
Początki tygodnia najczęściej jawią się jako zło wcielone z powodu konieczności pójścia do szkoły/roboty. Uwierz mi, że nawet w tak strasznych okolicznościach da się znaleźć coś przyjemnego. Nie cierpisz swojego zajęcia? Ale może za to w miejscu jego wykonywania jest jakaś spoko osoba, z którą po weekendzie będzie miło pogadać? Albo po drodze są jakieś ładne okoliczności przyrody i chętnie je znowu zobaczysz? Hm, a czy przypadkiem w sklepiku pod biurem nie mają tego Twojego ulubionego batona, dla którego warto w poniedziałek czy wtorek zgrzeszyć? No i ta pyszna kawka… Pamiętaj – większość beznadziejności siedzi wyłącznie w Twojej głowie i przyćmiewa smaczki, które da się znaleźć niemalże w każdej sytuacji.
3. Nie twórz sztucznych podziałów
Wiesz, że coś takiego jak „tydzień” jest ludzkim wymysłem? Wsadzeniem czasu w foremkę? Po prostu czyjaś myśl konsekwentnie podtrzymywana sprawiła, że dzisiaj jest wtorek, wczoraj był poniedziałek, a jutro będzie środa. Nawet takie określenia jak „wczoraj”, „dzisiaj”, „jutro” są wyłącznie naszym relatywizowaniem czasu. Wiem, brzmi skomplikowanie, ale zaufaj mi – jestem filozofem. Chodzi o to, że poniedziałek wcale nie musi być poniedziałkiem. Wystarczy, że kładąc się do łóżka w niedzielę wieczorem będziesz sobie za każdym razem powtarzał zamiast: „cholera, znowu…” neutralne: „jutro jest kolejny dzień”, albo najlepiej: „jutro będzie spoko dzień”. Dobrze by też było, żebyś nie rozdzielał przyjemności i obowiązków na poszczególne „dni”. Nie powinno być tak, że po ulubioną książkę sięgasz tylko w sobotę, a na ukochany rower wychodzisz wyłącznie w niedzielę. A potem to tylko tyrka, tyrka i tyrka. Codziennie rób rzeczy przyjemne, bo nieprawdą jest, że nie masz na nie czasu. Jego jest naprawdę dużo, tylko go wpychasz w krzywe foremki i rozdzielasz na kilka tacek.
4. Przeprogramuj swój mózg
Bydle jest cwane, bo operuje nawykami, żeby się nie przemęczyć. Na szczęście możesz je dowolnie wymieniać. Jeżeli Twój mózg wykształcił schemat:
poniedziałek ➡️ praca ➡️ panika/smutek/wkurzenie,
możesz go łatwo zamienić na schemat:
poniedziałek ➡️ wieczorny relaks w wannie ➡️ czysta rozkosz.
Warunek jest jeden – w związku z tym, że są to nawyki, musisz włożyć ciut wysiłku w ich wykształcenie. Zarówno w myśleniu jak i czynach. To oznacza, że masz już w ramach wyobrażenia powiązać poniedziałek z relaksacyjną kąpielą, a potem jej dokonać. I to nie raz, ale w ramach powtórzeń aż do momentu, kiedy już bez żadnego wysiłku będziesz myślał o poniedziałku jako pozytywnej chwili.
5. A w ogóle jak coś Ci się nie podoba, najlepiej to zmień
Bo skoro tej swojej szkoły czy pracy nie lubisz, to kto Ci broni ją zmienić? Albo w pierony rzucić? Najczęściej takie posunięcia hamuje strach, a ten znowu wynika z nastawienia. Zmień je. Możesz dalej malować wszystko na czarno, albo wziąć z półki puszkę z inną farbą.
Kluczem do sukcesu jest zdanie sobie sprawy, że wszystko zależy od Ciebie. I nie jest to sucha formułka nawiedzonego mówcy motywacyjnego, tylko podkreślenie funkcjonalności mózgu (nauka, panie, nauka!). Ty jesteś jego właścicielem, więc to Ty programujesz w nim różnego rodzaju nastawienia. Jeżeli już dziś zaczniesz wklepywać kod na fajny kolejny poniedziałek, albo spoko środę (a nie: „rany, jeszcze tylko drugie tyle męczarni i weekend”), zobaczysz, że te dni będą lepsze. Bo mogą.